wtorek, 28 lutego 2017

Jedwabista odżywka do włosów z wyciągiem z owsa Yves Rocher

Witajcie Kochani!

Jakiś czas temu mieliście okazję poczytać sobie o szamponie Yves Rocher, a dzisiaj mam dla Was jedwabistą odżywkę z wyciągiem z owsa tej samej firmy.



Kosmetyk ma opakowanie o pojemności 150 ml i kosztuje około 14 zł, biały kolor i konsystencję raczej typową dla odżywek. Specyficzny, intensywny zapach, którego nie jestem w stanie do niczego porównać, powinien raczej większości przypaść do gustu. Jest to odżywka przeznaczona do włosów suchych, szorstkich i zniszczonych. Po użyciu producent zapewnia zdrowsze, elastyczne, gładkie i błyszczące włosy.



Po nałożeniu odżywka robi się dużo rzadsza, jakby lekko spływa z włosów i trzeba jej nałożyć dość dużo, zatem jest mało wydajna. Już podczas spłukiwania czuć, że włosy są wygładzone, ponieważ same się rozplątują- po podsuszeniu ręcznikiem nie ma w ogóle problemu z ich rozczesywaniem. Po wysuszeniu suszarką włosy się błyszczą i ładnie pachną, ale chyba nic poza tym, moje dalej się puszą i ja nie zauważyłam jakiegoś specjalnie dobroczynnego działania. Największą chyba zaletą jest to, że rewelacyjnie ułatwia rozczesywanie, ale to potrafią również inne odżywki.



Jeśli chodzi o skład, to też nie ma szału, mimo iż na opakowaniu możemy przeczytać, że ponad 99% składników ma pochodzenie naturalne. Owszem, nie zaprzeczam, ale są to składniki jednak przetworzone. Zobaczcie sami. Stearyl Alcohol to emolient zmiękczający i wygładzający włosy, może być wytworzony z tłuszczu zwierzęcego lub roślinnego, Cetyl Alcohol to również emolient pochodzenia roślinnego, Behenyl Alcohol- stabilizator, nadaje konsystencję, ale jest toksyczny jeśli go spożyjemy. Kto będzie jadł odżywkę, zapytacie pewnie, ale znam przypadek kiedy małe dziecko przez przypadek zatarło sobie oko rączką, którą wcześniej dotykało kapsułek do prania i miało poparzone oko. Kapsułki były schowane w szafce, a odżywkę zazwyczaj trzymamy na wierzchu. Na opakowaniu są obrazki, które mówią nam żeby przechowywać z dala od dzieci, żeby nie połykać i żeby unikać kontaktu z oczami. Behentrimonium Chloride- sama nazwa już odstrasza bo chlorek dokozylotrójmetyloamoniowy nie może być niczym dobrym, nawet jeśli pochodzenie ma naturalne- jest toksyczny, powoduje podrażnienia oczu i skóry. Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride- zapobiega puszeniu się, ułatwia rozczesywanie, ma pochodzenie roślinne. Do tego cała masa substancji zapachowych, potencjalnych alergenów. Pytam się po co? Są jednak składniki, którym nic nie można zarzucić: woda, olej ze słodkich migdałów, mąka owsiana, kwas cytrynowy, proteiny owsa, pantenol. Więcej w zakładce składniki.

INCI: Aqua/Water/Eau, Stearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Behentrimonium Chloride, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Avena Sativa (Oat) Kernel Flour, Parfum/Fragrance, Sodium Benzoate, Citric Acid, Hydroxypropyltrimonium Hydrolyzed Wheat Protein, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Panthenol, Amyl Cinnamal, Linalool, Hexyl Cinnamal, Butylphenyl Methylpropional, Cinnamyl Alcohol, Phenoxyethanol, Isoeugenol, Hydroxycitronellal.

Nie wiem czy używaliście czy nie, ale dla mnie jedynym plusem tej odżywki jest to, że dobrze się po niej rozczesuje włosy. Co do reszty, wybór należy do Was.

Ola

poniedziałek, 27 lutego 2017

Hibiskusowy tonik do twarzy Sylveco

Witajcie kochani!

Wiosna dzisiaj nas zaskoczyła i pozwoliła rozpocząć tydzień pięknym słonecznym dniem. Mam nadzieję, że każdy z Was mógł dzisiaj zażyć choć trochę słońca, a na wieczór mam dla Was analizę składu i recenzję toniku hibiskusowego firmy Sylveco.

Tonik to kosmetyk często pomijany i niedoceniany w pielęgnacji skóry, być może dlatego, że nie widzimy efektów jego działania. Po myciu nakładamy krem zapominając, że tonizowanie skóry powinno się w międzyczasie znaleźć. Toniku używamy po to aby przywrócić skórze naturalne pH, które zazwyczaj zwiększane jest podczas mycia zasadowymi kosmetykami. Aby nasza skóra sama przywróciła prawidłowe, niższe pH potrzeba około godziny, a w ciągu niej skóra narażona jest na niekorzystne działanie czynników zewnętrznych- suche (również zanieczyszczone) powietrze, ciepło, zimno, wiatr itd... Po co więc narażać ją na niepotrzebny wysiłek i szkodliwe czynniki, skoro wystarczy kilka sekund i już bariera ochronna zostanie przywrócona? Na to pytanie chyba nie muszę odpowiadać.



Tonik Sylveco świetnie może nam pomóc w codziennym utrzymywaniu optymalnego pH skóry oraz jej nawilżenia. Kosmetyk opakowany jest w ciemną buteleczkę, o pojemności 150 ml, a koszt to około 18 zł. Ma charakterystyczny zapach, jak wiele kosmetyków Sylveco, brzoskwiniowy kolor i trochę gęstą jak na tonik konsystencję, jakby lekko żelową. Tu niestety muszę napisać o minusie. Konsystencja sprawia, że tonik spływa z wacika. Oczywiście nie tak całkowicie, wchłania się w niego, ale to trwa chwilkę, zatem jeśli jesteście przyzwyczajeni do toniku o konsystencji wody jest więcej jak pewne, że na początku będziecie go rozlewać, bo zwyczajnie będzie z wacika spływać. Idzie się do tego przyzwyczaić, ale jest trochę denerwujące. 

Zaraz po użyciu skóra jest lekko klejąca, ale jak tonik wyschnie jest gładka, wyraźnie nawilżona, miękka i spokojnie można na nią nałożyć krem. Na dłuższą metę zapobiega wysuszeniu skóry po myciu, poprawia jej kondycję i opóźnia starzenie ze względu na zawartość antyoksydantów w wyciągu z hibiskusa, a także zapobiega powstawaniu naczynek, ponieważ zawiera witaminę C. Nadaje się do każdej skóry, nawet tej wrażliwej i atopowej, ponieważ jest bardzo delikatny.



Jeśli chodzi o skład to największe działanie dobroczynne mają wyciąg z hibiskusa i ekstrakt z aloesu. Hibiskus, oprócz wspomnianych wyżej właściwości działa ujędrniająco, zmiękczająco i łagodząco. Aloes przyspiesza gojenie ran, łagodzi, wzmacnia komórki, regeneruje skórę, zwłaszcza po oparzeniach, w trądziku i łuszczycy. Oprócz tego znajdziemy nawilżające ksylitol i glicerynę, łagodzący pantenol, glukozyd kokosowy, który tutaj może być stabilizatorem kosmetyku, ale ma też właściwości myjące, guma ksantanowa nadająca tą gęstą, żelową konsystencję, kwas fitowy regulujący pH, oraz konserwanty w postaci dopuszczonych do użytku w naturalnych kosmetykach (alkohol benzylowy i kwas dehydrooctowy). Poniżej pełny skład, a więcej w zakładce składniki:

INCI: Aqua, Hibiscus Rosa-Sinensis Flower Extract, Glycerin, Xylitol, Panthenol, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Coco-Glucoside, Benzyl Alcohol, Xanthan Gum, Phytic Acid, Dehydroacetic Acid.

A czy Wy pamiętacie o używaniu toniku?

Buziaki!

Ola

sobota, 25 lutego 2017

Porównanie trzech kosmetyków- serum Biolaven, Mincer Pharma i Resibo

Witajcie!

Przez trzy ostatnie dni mogliście przeczytać analizę trzech kosmetyków. Rozebrałam je na czynniki pierwsze, przeanalizowałam składy i dzisiaj przyszedł czas na ostateczną opinię, porównanie oraz decyzję, które serum dla kogo najlepiej się nadaje. Dzisiejszy post jest również podsumowaniem trzech ostatnich.



Serum przeciwzmarszczkowe Biolaven

Jest to bardzo dobre serum, zwłaszcza na początek jeśli nie używaliście takiego typu kosmetyków, dla młodszych cer (zapobiegać zmarszczkom trzeba w każdym wieku), jest tłuste, ale na noc myślę, że każdy może sobie pozwolić na tą konsystencję, nadaje się do masażu, pięknie pachnie lawendą. Buteleczka o pojemności 30 ml (zatem jest go całkiem sporo i przy okazji jest bardzo wydajne) kosztuje tylko 29,90 zł i możecie ją kupić na stronie Biolaven. Skład naturalny, ale bardzo krótki, co dla jednych będzie plusem, dla innych będzie czegoś brakowało.

Serum VitaCInfusion Mincer Pharma 70 mg/ml

Ten kosmetyk ma główny składnik aktywny w postaci witaminy C w najskuteczniejszej jej postaci, olejowej, która jest trwała i stabilna w innych olejach i dlatego producent, mógł sobie pozwolić na rewelacyjny skład. Tutaj z kolei składników jest bardzo dużo, ale większość z nich to oleje i ekstrakty z roślin, które nie zawsze znajdziemy w Polsce, stąd też wyższa cena. Koszt 15 ml to 64,99 zł i możecie je kupić na stronie Rossmana. Cena wiąże się też z dużą ilością witaminy C w formie tetraizopalmitynianu askorbylu. Serum poleciłabym w celu regeneracji, poprawy kolorytu, a także zapobiegania zmarszczek. Jest to serum olejowe, ale nie tłuste i możemy je stosować na dzień i na noc, albo jako dodatek do kremów, co uważam za duży plus. Nie nadaje się do masażu.

Serum naturalnie wygładzające Resibo

Również przeciwzmarszczkowe, wygładzające, dające efekt botoksu. Jak już napisałam w poście, efekt botoksu to lekka przesada, ale działanie tego serum jest po prostu rewelacyjne. Najlepsze efekty uzyskamy kiedy wmasowujemy je w skórę i wszystkie składniki faktycznie dostaną się głębiej, ale tak aksamitnej w dotyku skóry dawno nie uzyskałam żadnym kosmetykiem, jeśli w ogóle. Wiem, że jedni chwalą, drudzy mówią, że jest przereklamowane, ale uważam, że naprawdę stan skóry jest wyraźnie lepszy. Być może jeśli tylko nałożymy serum na nie złuszczoną skórę, nie będziemy masować tylko rozsmarujemy w kilka sekund i będziemy czekać bezczynnie na efekty (lub cud) to nie zadziała jak piszą na opakowaniu. Możecie kupić kosmetyk na stronie Resibo, cena to 129 zł za 30 ml, więc porównywalna do serum z witaminą C.

Które zatem wybrać? Jeśli nie chcemy wydawać dużo pieniędzy to na początek wybrałabym serum Biolaven. Jeśli natomiast cena nie gra roli zdecydowanie wybrałabym Resibo, ponieważ daje najlepsze efekty, możemy stosować na dzień i na noc, jest tłuste i nadaje się do masażu, ale jednocześnie buzia nie będzie się nam świecić i spokojnie możemy użyć serum pod makijaż.

Dobrej nocy,

Ola

piątek, 24 lutego 2017

Serum VitaCInfusion od Mincer Pharma

Witajcie!

Dzisiaj trzecie i ostatnie serum, którym będzie produkt firmy Mincer Pharma. Serum VitaCInfusion to kosmetyk, którego używam od niedawna, ale bardzo go polubiłam od samego początku, między innymi dlatego, że nie jest to kosmetyk z nazwy naturalny, ale skład ma taki, którego nie powstydziłby się niejeden kosmetyk "eko". Ostatnio pisałam o mikrodermabrazji Mincer, gdzie wspomniałam, że skuszona dobrymi opiniami w internecie chciałam także wypróbować serum. Gdy w drogerii przeczytałam skład nie zastanawiałam się nad niczym i z przyjemnością zaczęłam je testować. Mam wersję, która zawiera witaminę C w stężeniu 70mg/ml, jest jeszcze wersja 150mg/ml.



Serum znajduje się w buteleczce z pipetą o pojemności 15 ml. Ma żółty kolor, świeży, lekko cytrusowy zapach i jest dość rzadkie, a otwór buteleczki dość duży, także uważajcie żeby nie przewrócić, bo się łatwo może wylać. Serum jest niby tłuste, ale nie takie typowo olejowe. Szybko się wchłania i ja mając suchą skórę spokojnie mogę nałożyć jeszcze krem, a później podkład i nie świecę się przez cały dzień. Tak też zaleca producent, że należy stosować przed nałożeniem kremu, ale można również dodawać do kremów, aby je wzbogacić. Kosmetyk nadaje się na dzień i na noc, do wszystkich typów skór, ponieważ witamina C (której jest bardzo dużo), w poctaci w jakiej została użyta w tym serum nie ma właściwości podrażniających skórę jak zwykły kwas askorbinowy. Dzięki niej ma być zastrzykiem energii, działać antyoksydacyjnie, przeciwstarzeniowo, regeneracyjnie, wzmacniająco.

Wejdzcie sobie  jeszcze na stronę Rossmana. Tam znajdziecie ładnie zobrazowane jak działa serum, w tabeli są informacje jakie kosmetyki Mincer nadają się do jakiej skóry oraz dużo pytań i odpowiedzi na temat witaminy C.

Moje odczucia:

Bezpośrednio po zastosowaniu:
Serum dobrze się nakłada, trzeba około 4 krople żeby wystarczyło na twarz, dość szybko się wchłania, nie jest takie tłuste. Skóra jest nawilżona, gładka i spokojnie można nałożyć na nią coś jeszcze. Serum jest żółte i mam wrażenie ze lekko farbuje skórę, ponieważ jest ona jakby lekko muśnięta słońcem, to akurat na plus. 

Rano:
Skóra miękka, gładka przyjemna w dotyku, po umyciu nie ciągnie, nie jest sucha, mimo, że serum nie jest takie tłuste. 

Po dwóch tygodniach:
Ujednolicony koloryt, zdrowy, promienny wygląd skóry.




Jeśli chodzi o skład to pełna lista poniżej, więcej o każdym składniku w zakładce składniki. Mimo tego, że nie jest to kosmetyk naturalny skład jest bardzo bogaty i dużo w nim substancji roślinnych. Coco-Caprylate/Caprate to silikon roślinny pochodzący z kokosa, nadający gładkość i miękkość skórze, nawilża i usprawnia działanie bariery lipidowej, jednak nie jest tłusty, dlatego też serum nie jest takie tłuste i gorzej wykonuje się na nim masaż. Witamina C w jej najstabilniejszej, najskuteczniejszej, również olejowej formie tetraizopalmitynianu askorbylu. Muszę jeszcze wspomnieć, że przez to, że ta witamina C rozpuszcza się w tłuszczach, których mamy tu bardzo dużo, jest dzięki nim dobrze zakonserwowana i nie ma potrzeby używania konserwantów w tej formule. Oleje: abisyński, z ostropestu, z rokitnika, słonecznikowy, sezamowy, makadamia, oliwa z oliwek, palmowy, ekstrakt z rozmarynu, skwalan, lecytyna. Można się przyczepić do zawartości Benzyl Salicylate, ponieważ ta substancja zapachowa może alergizować i jeśli jej stężenie w produkcie niespłukiwanym wynosi więcej niż 0,001% musi być uwzględniony w INCI. 

INCI: Coco-Caprylate/Caprate, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Crambe Abyssinica (Abyssinian) Seed Oil, Silybum Marianum Seed Oil, Hippophae Rhamnoides Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Zea Mays (Corn) Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Olea Europea (Olive) Fruit Oil, Elaeis Guineensis Oil, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Propylene Glycol, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Caprylic/Capric Triglyceride, Citrus Limon Peel Oil, Citral, Limonene, Linalool, Parfum, Benzyl Salicylate.




Co Wy na to serum? Macie ochotę spróbować? Ja koniecznie muszę wypróbować inne produkty z tej linii.

Miłego dnia!

Ola

czwartek, 23 lutego 2017

Serum naturalnie wygładzające Resibo

Witajcie!

Dzisiaj drugi dzień o serum i drugi kosmetyk, którym jest serum naturalnie wygładzające z firmy Resibo. Używam go już dość długo, bo od lata, czasem robię przerwy, ale i tak do niego wracam. Jest to kosmetyk naturalny, wegański i na pewno miłośnicy eko-pielęgnacji go polubią. Poczytajcie dlaczego.




Według tego o czym informuje nas producent, dzięki serum uzyskamy naturalny efekt botoksu, młodszy wygląd i gładkość skóry, która ma być ujędrniona, elastyczna, rozświetlona, a pierwsze efekty mamy zobaczyć po 24 godzinach. Kosmetyk jest w 99% naturalny.




Serum znajduje się w typowej dla Resibo tubie, którą możemy wykorzystać w domu do przechowywania czegoś. Spotkałam się z negatywnymi opiniami, że to zbędny koszt, że szkoda papieru, drzew itd.. Moim zdaniem kosmetyki i tak zazwyczaj są w jakimś pudełku, więc lepiej jeśli to pudełko możemy później wykorzystać niż od razu wyrzucić. To jest dość trwałe, więc myślę, że posłuży jakiś czas. W tubie znajduje się szklana buteleczka z pipetą. Kolorowe wzory na etykiecie sprawiają, że kosmetyk będzie wyglądał elegancko na każdej półce. Serum ma złoty kolor i przepięknie pachnie.



Już 3 krople wystarczą, żeby rozprowadzić kosmetyk na twarzy, dobrze się rozprowadza i dość szybko wchłania, więc czasem dodaję czwartą kroplę i jeśli robię na tym serum masaż tyle też wystarczy. Serum jest tłuste, ale szybko się wchłania i nie pozostawia bardzo tłustego filmu, także spokojnie możemy je stosować na dzień. Na dzień polecam użyć troszkę mniej, a wieczorem jedną kroplę więcej i troszkę skórę pomasować, bo to co ten kosmetyk robi ze skórą po masażu jest naprawdę genialne.

Moje odczucia:

Bezpośrednio po zastosowaniu:
Dobrze się rozprowadza na skórze, dość dobrze wchłania, nie jest taki tłusty.

Rano:
Skóra miękka, gładka, przyjemna w dotyku.

Po dwóch tygodniach:
Zdecydowanie widać różnicę, skóra jest bardziej napięta, nawilżona i natłuszczona, bardziej promienna, lepiej wygląda.

Czy działa jak botoks? Do tego prawdziwego jeszcze daleko, chociaż nie używałam, ale widziałam efekty. Jednak chyba po żadnym naturalnym kosmetyku nie możemy się spodziewać efektów jak po inwazyjnych zabiegach lekarskich. Skóra naprawdę jest bardziej napięta, ale zauważyłam też jedną rzecz, która moim zdaniem powinna być napisana na opakowaniu. Jak tylko posmarujemy buzię wieczorem od niechcenia takich spektakularnych efektów nie będzie. Uzyskamy je dopiero kiedy serum wmasujemy w skórę. Nawet kilkuminutowy masaż wystarczy. Chodzi tu pewnie o to, że kosmetyk musi się wchłonąć, a jeśli tylko nałożymy go szybko na twarz nie zawsze wszystkie składniki przejdą przez martwe komórki naskórka, a jeszcze lepszy efekt jest kiedy masaż na tym serum robimy po delikatnym peelingu (oczywiście delikatny peeling maksymalnie dwa razy w tygodniu, a masaż może być nawet codziennie).



Skład to same dobroci: olej migdałowy, olej z pestek winogron, olej marula (ma silne działanie antyoksydacyjne, nawilża, regeneruje skórę i włosy, przyspiesza gojenie, działa antybakteryjnie i przeciwzmarszczkowo, może być stosowany w okolicach oczu), skwalan, olej buriti (chroni skórę i regeneruje, zwłaszcza po poparzeniach słonecznych, zawiera dużo beta karotenu i witaminy C), olej z ogórecznika, witaminy C i E, ekstrakt z lawendy motylej oraz gumożywica z drzewa pistacji, która działa właśnie jak botoks, napina, ujędrnia skórę i jest tutaj kluczowym składnikiem. Poniżej pełny skład, a więcej w zakładce składniki:

INCI: Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Sclerocarya Birrea Seed Oil, Squalane, Mauritia Flexuosa Fruit Oil, Borago Officinalis Seed Oil, Caprylic/Capric Triglyceride, Ascorbyl Tetraisopalmitate, Tocopherol, Lavandula Stoechas Extract, Pistacia Lentiscus Gum, Parfum, Linalool, Geraniol.

Używaliście? Jakie są Wasze opinie? Jutro kolejne serum.

Miłego dnia!

Ola

środa, 22 lutego 2017

Przeciwzmarszczkowe serum Biolaven

Witajcie!

Zgodnie z zapowiedzią na instagramie, która pojawiła się już jakiś czas temu, przeanalizuję dla Was serum. W planie były trzy różne kosmetyki, o różnych składach, cenach, a podobnym działaniu. Pierwotnie miał być jeden post, ale w miarę pisania stwierdziłam, że dokładną analizę rozłożę na trzy posty, a w oddzielnym zrobię porównanie. Zatem od dzisiaj, przez cztery kolejne dni zajmujemy się tylko i wyłącznie serum (czy serumami, jeśli w ogóle się to odmienia).



Pierwsze z nich to serum przeciwzmarszczkowe Biolaven. Jest to kosmetyk przeznaczony do każdego typu cery. Ma konsystencję olejku, jest bardzo tłuste i trochę trwa zanim wchłonie się w skórę. Jeśli ktoś nie lubi zapachu lawendy to od razu odradzam, bo mimo tego, że wszystkie kosmetyki Biolaven pachną lawendą, ten pachnie jak czysty olejek lawendowy. Ja osobiście lubię  ten zapach, a w tym kosmetyku jest bardzo intensywny tylko na początku i szybko się ulatnia. Najlepiej używać na wieczór, bo jest dość tłuste i aplikacja na dzień pod krem czy makijaż mogłaby już być uciążliwa, chociaż może u osób z bardzo suchą skórą na dzień też by się sprawdziło. Wystarczą już trzy krople, żeby posmarować całą twarz, także serum jest bardzo wydajne. Jest go też sporo bo aż 30 ml, także bez żadnego zastanawiania się możemy je aplikować również na szyję i dekolt.



Mam zastrzeżenie do opakowania, a właściwie samej pipety bo (co może jest dziwne) z góry trochę cieknie. Może dobrze nie widać tego na zdjęciu, ale między plastikową zakrętką a częścią gumową znajduje się serum. 




Serum według zapewnień producenta nawilża, odżywia, wygładza, opóźnia proces starzenia, niweluje działanie szkodliwych czynników zewnętrznych, wspomaga proces odbudowy kolagenu i elastyny. O samej lawendzie pisałam już kiedyś (klik), ale wspomnę jeszcze raz że olejek z tej rośliny ma właściwości łagodzące, odprężające i antystresowe, zatem może to być świetny produkt do relaksującego masażu twarzy. Na opakowaniu jest napisane, że najlepiej stosować z kremem na noc z tej samej serii. Ja tak nie robiłam, ale krem ten jest naprawdę świetny i myślę, że w parze będą się doskonale uzupełniały. Więcej o kremie możecie przeczytać tutaj.



Moje odczucia:

Bezpośrednio po zastosowaniu: 
Serum bardzo tłuste, długo się wchłania, intensywny zapach lawendy.

Rano:
Skóra miękka, gładka w dotyku, po umyciu nie ma uczucia ściągnięcia.

Po dwóch tygodniach:
Moja skóra akceptuje ten kosmetyk, jest odżywiona, gładka, o jednolitym kolorycie. Nie zauważyłam żeby serum zapychało pory.



Skład bardzo prosty, ale treściwy: olej sojowy, z pestek winogron, arganowy, lawendowy, skwalan, witamina E i substancje zapachowe. Nie będę ich opisywać bo wszystkie już znacie i więcej możecie przeczytać w zakładce składniki. Wszystkie oleje działają przeciwzmarszczkowo, przeciwutleniająco, odmładzająco, ogólnie poprawiają kondycję skóry. Można je stosować codziennie, bez obaw, że przedobrzymy naszą pielęgnację.

INCI: Glycine Soja Oil, Vitis Vinifera Seed Oil, Argania Spinosa Kernel Oil, Squalane, Tocopheryl Acetate, Lavandula Angustifolia Oil, Linalool, Limonene, Geraniol, Citronellol.

Jutro kolejne serum, także bądźcie czujni :)

Miłego dnia!

Ola

poniedziałek, 20 lutego 2017

Olej z pestek granatu

Witajcie!

Dzisiaj mam dla Was trochę ciekawych informacji na temat oleju z pestek granatu. Mój egzemplarz pochodzi ze sklepu Ecospa, który nie raz już Wam polecałam. Jeśli nie używaliście tego oleju i przymierzacie się do jego kupna to po przeczytaniu jakie ma właściwości i zastosowanie na pewno chętnie go wypróbujecie.

Na początek trochę o samej roślinie. Granat właściwy (Punica granatum L.) to krzew lub nieduże drzewo, które rośnie w wielu miejscach na świecie, szczególnie w Azji Zachodniej i na Półwyspie Indyjskim. Ja miałam okazję zobaczyć granat w Grecji i nie omieszkałam zrobić zdjęcia:




Owoc granatu wielkością podobny jest do dużego jabłka. W środku znajduje się 400-700 nasion, które otoczone są tzw. osnówkami, mają one najczęściej kolor czerwony, ale również różowy i żółty. To właśnie osnówki są jadalną częścią tego owocu. Dojrzałe są niezwykle smaczne, soczyste i słodkie. Nie wiem jak Wy ale ja ten owoc uwielbiam, a jeśli ktoś go nie lubi to traci naprawdę wiele i nie chodzi tu tylko o walory smakowe. Granat uprawiany jest od starożytności, a wzmianki o nim pojawiają się w Biblii. Nie bez powodu w chrześcijaństwie granat symbolizuje życie wieczne, a w mitologii rzymskiej by powrócić do świata żywych należało zjeść właśnie owoc granatu.



Są kwaśne odmiany granatu, które świetnie zastępują cytrynę i mają dużo witaminy C, a także słodkie, z których można robić soki lub wina. W medycynie wykorzystuje się korę i kwiaty do tworzenia lekarstw. Z tego owocu można również uzyskać czerwony barwnik. Olej tłoczony na zimno i nierafinowany ma również wiele właściwości i zastosowań. Jest to gęsta, żółta ciecz, o może niezbyt ciekawym zapachu, ale na pewno do zniesienia. Piszę o tym, bo spotkałam się z komentarzami, że sapach jest okropny i nie da się go znieść.

Co zawiera olej z pestek granatu?

  • Kwasy tłuszczowe- nasycone i nienasycone 
  • Kwas punikowy- hamuje aktywność prozapalnych enzymów
  • Fitosterole- stymulują syntezę kolagenu, neutralizują wolne rodniki
  • Fitoestrogeny- działają ujędrniająco i zapobiegają powstawaniu drobnych zmarszczek
  • Polifenole- działają antyoksydacyjnie
  • Gamma-tokoferol- witamina E, działa przeciwstarzeniowo 
  • Flawonoidy- działają antyoksydacyjnie

Jakie ma działanie i zastosowanie?

  • Nawilżające i uelastyczniające- świetnie sprawdza się w przypadku skóry suchej i odwodnionej, ale także wrażliwej i alergicznej, nawet z łuszczycą i egzemą
  • Łagodzące, kojące i przeciwzapalne- łagodzi i zapobiega rozwojowi zapaleń skóry w przypadku różnego rodzaju dolegliwości od atopii, przez trądzik (zwykły i różowaty) po poparzenia słoneczne
  • Antyoksydacyjne- rewelacyjnie działa na skórę dojrzałą, z oznakami starzenia, zmęczoną, szarą niedotlenioną
  • Regeneracyjne- przyspiesza gojenie
  • Zmniejsza opuchliznę
  • Zapobiega powstawaniu nowotworów skóry
  • Pogrubia naskórek
  • Zapobiega powstawaniu naczyń krwionośnych, dlatego polecany jest osobom z trądzikiem różowatym




Na skórę powinniśmy stosować olej raczej jako substancja aktywna, dodatek do innych olejów. Na moim oleju również napisane jest żeby stosować rozcieńczony np. 5 kropli na 10 ml innego oleju. Są informacje, że ze względu na dużą gęstość oraz dużą zawartość kwasów nienasyconych. Jedno i drugie by się zgadzało, bo duża ilość zagęściłaby mocno kosmetyk, który mógłby być nietrwały ze względu na nienasycone kwasy. Nigdzie natomiast nie znalazłam informacji, że stężony w 100% może uczulić, a tak się właśnie u mnie stało. Oczywiście zawsze muszę próbować kosmetyki w różny sposób i zrobiłam sobie wieczorem masaż na tym oleju i poszłam spać. Rano miałam na całej buzi drobniutką wysypkę, jak przy uczuleniu. Jak go rozcieńczałam nie było takiego problemu i rzeczywiście skóra jest miękka, elastyczna, wyraźnie odżywiona. Najczęściej dodaję go w ilości kilku kropel do oleju bazowego podczas masażu twarzy. Lubię też nakładać go na włosy przed myciem, ponieważ są później gładkie i lśniące.

Cena olejku na stronie Ecospa to 25,90 zł za 30 ml. Jeśli szukacie kosmetyków z olejem czy ekstraktami z granatu to najbardziej dostępne są kosmetyki z Alterry, w których możemy znaleźć dosłownie wszystko- szampon, odżywkę, balsam, kremy, olejki, wszystkie o rewelacyjnych składach, cudownych zapachach i przystępnych cenach.

Miłego wieczoru :)

Ola

niedziela, 19 lutego 2017

Alterra- pomadka ochronna do ust z rumiankiem i jej zastosowania

Witajcie :)

Od dawna używam pomadek do ust z Alterry i dzisiaj nadszedł czas żeby o nich napisać. Do wyboru mamy pomadkę z rumiankiem i z granatem, ale dzisiaj nieco więcej będzie o tej pierwszej. 



Pomadka z rumiankiem ma bardzo delikatny zapach, trochę oleju rycynowego, trochę wosków, ale na pewno nikomu nie będzie przeszkadzał. Ma żółty kolor, jest dość miękka i bardzo dobrze się ją rozprowadza na ustach (na pewno lepiej niż balsam do ust z Wytwórni Mydła o którym kiedyś pisałam), przez co dość szybko się zużywa, ale rekordzistą w tej dziedzinie jest pomadka z granatem, którą wręcz w oczach zjadamy. Dość długo utrzymuje się na ustach, nie ściera się szybko (nawet podczas jedzenia coś tam zostaje). Genialnie chroni przed wysuszeniem i pękaniem delikatnej skóry ust. 



W tytule mogliście przeczytać, ze napiszę o zastosowaniach pomadki. Oprócz tego, że chroni usta jest jeszcze jedno, o którym możemy przeczytać w internecie. Pomadka jest też skuteczną odżywką do rzęs. Tak, sprawdziłam na sobie i mogę to potwierdzić. Ze względu na dużą zawartość oleju rycynowego, ale także innych olejów (kokosowy, jojoba, masło shea) wzmacnia nasze rzęsy i po jakimś czasie efekt jest naprawdę widoczny. Ja stosowałam pomadkę na noc, smarowałam najpierw szczoteczkę od tuszu do rzęs pomadką i nakładałam na rzęsy, czasem też na brwi. Sposób ten jest dobry dla osób, które mają wrażliwe oczy i muszą uważać na to, żeby czysty olej rycynowy nie spłynął im do oczu. Tu nie ma takiej obawy, jednak jeśli wystąpi jakiekolwiek podrażnienie zaprzestańcie stosowania. Oczywiście to nie są efekty jak po znanej odżywce z lekiem na jaskrę, ale na pewno zauważalne i przede wszystkim uzyskane naturalnym kosmetykiem. Potrzeba tu również systematyczności (używamy codziennie) i czasu (minimum pół zużytej pomadki).




Z technicznych rzeczy to duży plus za porządne opakowanie, które nie popęka w torebce i nie będzie się otwierać. Jeśli chodzi o skład to przy Alterze nie ma się nad czym rozwodzić- olej rycynowy, kokosowy, wosk biały, olej jojoba, wosk candelilla, kwasy palmitynowy, stearynowy, masło shea, oliwa z oliwek, olej słonecznikowy, rumiankowy, marchwiowy, beta karoten i konserwant w postaci witaminy E. Poniżej pełny skład, a o każdym składniku jak zwykle więcej przeczytacie tutaj.




INCI: Ricinus Communis Seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Cera Alba, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Candellila Cera, Palmitic Acid, Stearic Acid, Butyrospermum Parkii Butter, Olea Europaea Fruit Oil*, Tocopheryl Acetate, Aroma, Helliantus Annuus Seed Oil, Chammomilla Recutita Oil*, Daucus Carota Satvia Root Extract, Beta-Carotene, Tocopherol.
*z rolnictwa ekologicznego.

Cena to 4,99 zł, i uważam, że za taką jakość to bardzo niewiele.

Używaliście? A może znacie coś lepszego?

Miłej niedzieli :)

Ola


piątek, 17 lutego 2017

Enzymatyczny peeling do twarzy Sylveco

Witajcie kochani!

Dzisiaj trochę o enzymatycznym peelingu do twarzy firmy Sylveco. Jakiś czas temu pani w sklepie bardzo chciała sprzedać mi inny peeling, ale uparłam się na ten, mam go i używam, a z Wami podzielę się opinią na temat jego skuteczności i składu.



Kosmetyk znajduje się w plastikowym słoiczku, typowym dla Sylveco, o pojemności 75 ml. Konsystencja masła, brązowo-miodowy kolor i cytrusowy zapach to rzeczy, które od razu możemy zauważyć po otwarciu. Moim zdaniem zapach jest okej, może nie zachwycający, ale nie jest zły. Pisze o tym, ponieważ spotkałam się z opinią, że zapach jest okropny i nie da rady tego kosmetyku używać. Nic z tych rzeczy, co prawda nie przepadam za cytrusowych zapachami, ale ten mi nie przeszkadza. Poza tym na opakowaniu jest napisane, ze kosmetyk ma zapach olejków cytrynowego, geraniowego i trawy cytrynowej. Po nabraniu peelingu ze słoiczka rozprowadza my go na twarzy i należy dodać troszkę wody i masować skórę, przez co najmniej 3-5 minut. Po dodaniu wody możemy poczuć delikatne szczypanie. Dzieje się tak dlatego, że peeling działa  i rozpuszcza martwe komórki naskórka. Peeling enzymatyczny nie zawiera żadnych składników ścierajacych, a złuszczające działanie mają tu enzymy- bromelaina i papaina.




Są zwolennicy i przeciwnicy peelingów enzymatycznych, ponieważ jedni twierdzą, że są delikatne, a inni ze nie mamy nad nimi kontroli i tak naprawdę nie wiemy w jakim stopniu uda nam się złuszczyć skórę, co możemy ocenić dokładnie wykonując peelingi mechaniczne, a te z bardzo małymi drobinkami nadają się nawet do najwrażliwszych cer. Cóż, każdy używa tego co mu odpowiada. Ten raczej nie zaszkodzi- próbowałam go przytrzymać na skórze nieco dłużej i nawet jak zapomnimy o zmyciu po czasie jaki zaleca producent nic nam się nie stanie- ja zmywałam nawet po 15 minutach i nie czułam żeby bardziej szczypało lub skóra była nadmiernie złuszczona), chociaż z punktu widzenia kosmetologa jednak w gabinecie wolę używać peelingów mechanicznych. Producent informuje o tym, że możemy tego kosmetyku używać również w przypadku skóry wrażliwej i naczyniowej, a to dlatego, że jest on bardzo delikatny. Owszem to prawda, ale jeśli chcemy bardziej spektakularnych efektów musimy zaopatrzyć się w coś działającego mocniej. Mimo swojej delikatności, skóra po użyciu jest miękka, gładka, nawilżona i na pewno wyczujemy delikatną różnicę. Moim zdaniem peeling nadaje się do używania co kilka dni i na pewno sobie nim nie zrobimy krzywdy.



Jeśli chodzi o skład to jak zwykle Sylveco nas nie zawodzi. Olej ze słodkich migdałów, palmowy, masło kakaowe i karite to składniki, które silnie nawilżają i odżywiają przy okazji skórę. Olejek z pelargonii ma właściwości przeciwutleniające, łagodzące i ujędrniające, ale także nadaje zapach, który zawdzięczamy również olejkowi z trawy cytrynowej, cytrynowemu i geraniowemu. Oprócz tego kilka konserwantów, ale tych dopuszczonych do użytku w kosmetykach naturalnych. Więcej w zakładce składniki, a poniżej pełny skład:

INCI: Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Elaeis Guineensis Oil, Theobroma Cacao Seed Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Glyceryl Stearate, Lauryl Glucoside, Papain, Bromelain, Hydroxystearic Acid, Cymbopogon Schoenanthus Oil, Tocopheryl Acetate, Pelargonium Graveolens Oil, Citrus Limonum Peel Oil, Allantoin, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Geraniol.

Cena peelingu to 25,99 zł na stronie Sylveco.

Dobrej nocy :)

Ola

środa, 15 lutego 2017

Balsam myjący do włosów z betuliną Sylveco

Witajcie!

Dzisiaj analizuję balsam myjący do włosów z betuliną od Sylveco. Jest to kosmetyk przeznaczony do pielęgnacji każdego rodzaju włosów, a szczególnie do tych przesuszonych, słabych, łamiących się i wrażliwej skóry głowy.  Jak możemy przeczytać na opakowaniu balsam nawilża włosy, sprawia że są miękkie i  pielęgnuje skórę głowy.



Pierwsze co przyszło mi do głowy po otworzeniu butelki to, że szampon ma przepiękny zapach rozmarynu. Niecodzienne taki spotykamy w kosmetykach, ale jest bardzo przyjemny, chociaż pewnie nie każdemu będzie odpowiadał. Konsystencja faktycznie przypomina balsam, jest kremowa, dość gęsta jak na szampon, ale bez problemu się nakładą, rozprowadza i wmasowuje we włosy.  Nie trzeba aż tak dużo nakładać żeby dokładnie umyć włosy, zwłaszcza przy drugim myciu. Dobrze się go spłukuje, włosy się nie płaczą, właściwie jeśli się bardzo spieszymy to nie ma konieczności używania odżywki lub maski po myciu. Ja swoje włosy bez problemu mogę rozczesać, co wydawało mi się niemożliwe. Mimo kremowej konsystencji szampon dobrze się pieni i jest dość wydajny.



Po wysuszeniu (bo zawsze suszę), włosy są miękkie, błyszczące, przyjemne w dotyku i czuć ze są dokładnie umyte. Jednak mimo wszystko zauważyłam, że włosy szybciej nadają się do mycia niż po innych szamponach i to jest chyba jedyny jego minus. Włosy trzeba myc częściej, ale to pewnie ze względu na kremowa konsystencję i skład, który ma w sobie bardzo dużo składników tłuszczowych, takich jak masło shea, olej jojoba, które chronią włosy przed wysuszeniem i olejek rozmarynowy.



W składzie znajdziemy jeszcze delikatne substancje myjące, miód (nawilża, zapobiega odparowywaniu wody), kwas mlekowy (składnik bariery ochronnej włosów), oleinian glicerolu (nawilża, zmiękcza, wygładza), panthenol (regeneruje i zapobiega rozdwajaniu się) i oczywiście betulinę- substancję pozyskiwaną z kory brzozy, która ma właściwości przeciwzapalne, przeciwgrzybicze i wzmacniające cebulki włosów. 



Poniżej pełny skład, a o każdym pojedynczym składniku możecie przeczytać tutaj.

INCI: Aqua, Coco-Glucoside, Decyl Glucoside, Mel Extract, Cocamidopropyl Betaine, Butyrospermum Parkii Butter, Panthenol, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Cyamopsis Tetragonoloba Gum, Glyceryl Oletate, Lactic Acid, Betulin, Sodium Benzoate, Rosmarinus Officinalis Leaf Oil.

Cena balsamu to 29,90 zł.

Dobrej nocy :)

Ola

niedziela, 12 lutego 2017

Nawilżająca mikrodermabrazja VitaCInfusion od Mincer Pharma

Witajcie Kochani!

Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby analizować składy nie tylko o kosmetyków naturalnych, ale także innych, które nie reklamują się jako naturalne, a również mogą mieć dobre składy, lub składy, które totalnie mogłabym Wam odradzić. Na pierwszy ogień pójdzie produkt firmy Mincer Pharma- nawilżająca mikrodermabrazja z serii VitaCInfusion. Czytałam sporo opinii na temat serum z witaminą C tejże firmy, ale gdy poszłam do Rossmana i zobaczyłam pustą półkę w miejscu serum, kupiłam peeling, bo nie lubię wychodzić ze sklepu z pustymi rękami kiedy jestem nastawiona, że coś na pewno kupię (takie zachowanie ma nawet swoją nazwę w psychologii). Takim sposobem jestem posiadaczką i serum i peelingu, bo serum oczywiście kupiłam w innym Rossmanie.



Nawilżająca mikrodermabrazja, która ma być zastrzykiem energii dla skóry nadaje się do każdego typu cery (nie tylko na pudełku)- ma bardzo drobniutkie drobinki ścierające i skóra cienka i wrażliwa może być potraktowana tym kosmetykiem, Stosujemy kiedy chcemy, rano lub wieczorem, 2-3 razy w tygodniu i najlepiej razem z innymi produktami z tej serii. Masujemy około 1-2 minuty, a moc złuszczania właściwie zależy od siły naszych dłoni i szybkości z jaką trzemy dłońmi o skórę- jest to duży plus, bo sami możemy zdecydować jakie rezultaty chcemy uzyskać.

Kosmetyk ma konsystencję dość gęstego kremu, pachnie tak trochę cytrusowo, bardzo przyjemnie. Rozsmarowując czuć drobinki, jak już wspomniałam, są one bardzo drobne, ale jeśli chcemy możemy uzyskać dość mocny efekt złuszczenia. Co prawda do prawdziwej mikrodermabrazji troszkę brakuje, ale skóra jest ewidentnie gładsza, odświeżona, a przede wszystkim złuszczona i przygotowana do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych, bo warto podjąć kolejne kroki kiedy skóra jest taka gładka i pięknie wchłania składniki kolejnych kosmetyków. Dobrze po peelingu poświęcić odrobinę czasu i zrobić masaż twarzy na serum, ale niestety nie na tym z witaminą C. To serum nie jest tłuste, dlatego ciężko na nim wykonać masaż. Lepiej nadaje się serum z Biolaven lub Resibo. O wszystkich trzech napiszę już niedługo. Peeling zmywamy wodą.




Jeśli chodzi o skład, to najważniejszym składnikiem aktywnym jest, jak w całej linii, witamina C. Bez wątpienia jest to bardzo dobry składnik pielęgnacyjny, przeciwstarzeniowy, ujędrniający, skuteczny antyoksydant, który przeciwdziała powstawaniu wolnych rodników. Ogólnie witamina C może być stosowana zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie i takie też będzie miała działanie na cały organizm, i skórę- pielęgnacyjny, wzmacniający, uszczelniający naczynia krwionośne, przeciwstarzeniowe. W tym kosmetyku największym źródłem tej witaminy są ekstrakt z jagód camu camu (zawierający 30 razy więcej witaminy C niż cytryny) i olej z owoców rokitnika (który oprócz witaminy C zawiera również beta karoten i chroni skórę przed promieniowaniem UV). Witamina C również świetnie rozjaśnia przebarwienia i wyrównuje koloryt skóry.



Co do reszty składu to mam pewne zastrzeżenia i już piszę jakie konkretnie. Na drugim miejscu w składzie jest Aluminium Oxide czyli tlenek aluminium. Występuje naturalnie w przyrodzie jako minerał i w kosmetyku ma funkcję ścierającą. W kosmetyce ten składnik jest powszechnie znany jako korund kosmetyczny, a w kosmetologii stosowany przy zabiegach mikrodermabrazji korundowej. Niektórzy mogą się przyczepić, że jednak dalej jest to aluminium, ale przecież nie wchłania się on w naszą skórę, po chwili go spłukujemy, więc nie dajmy się zwariować. Na stronie PubChem możemy znaleźć informacje, że nie jest rakotwórczy, ale może podrażniać układ oddechowy, pod warunkiem, ze go wdychamy, czyli w postaci bardzo drobnego pyłu, a tu nie mamy z takim do czynienia.




Kolejnym kontrowersyjnym składnikiem jest fenoksyetanol, przed którym bardzo przestrzegają miłośnicy ekologicznych kosmetyków. Może alergizować i wywoływać duszności i kaszel, co ma większe znaczenie przy aerozolach (np. dezodorantach).  W recepturze nie może przekraczać 1% zawartości. Poza tym substancje zapachowe, ale jak się przypatrzymy większość z nich można znaleźć w kosmetykach naturalnych. Tylko Benzyl Salicylate można używać w ograniczonych ilościach.  Poniżej pełny skład, a więcej o każdym składniku przeczytacie tutaj:

INCI: Aqua/Water, Aluminium Oxide, Caprylic/Capric Triglyceride, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil, Glycerin, Sodium , Urea, Phenoxyethanol, Caprylyl Glycol, Propanediol, Myrciaria Dubia Fruit Extract, Hippophae Rhamnoides Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Rosmarinus Officinalis Leaf Extract, Tocopherol (mixed), Beta-Sitosterol, Squalene, Ascorbyl Palmitate, Lecithin, Propylene Glycol, Hydrogenated Vegetable Glycerides Citrate, Panthenol, Sodium Hyaluronate, Lactic Acid, Disodium EDTA, Citrus Limon Peel Oil, Citral, Limonene, Linalool, Parfum, Benzyl Salicylate.




Całkiem niezły skład jak na kosmetyk nie naturalny, a przez to, że jego działanie jest naprawdę zadowalające, myślę, że spokojnie mogę go Wam polecić. 

Mam nadzieję, że pomysł na analizowanie nie tylko kosmetyków naturalnych spodobał się Wam. Może macie jakiś kosmetyk i chcielibyście żebym przeanalizowała jego skład? Jeśli tak to piszcie na maila:

ekokosmetologia@gmail.com

Miłej niedzieli :) 

Ola

piątek, 10 lutego 2017

Mydło w kostce Biały Jeleń

Witajcie!

Dzisiaj pod lupę weźmiemy stare jak świat, najzwyklejsze mydło w kostce Biały Jeleń. Ma prostą siedmioskladnikową recepturę i od lat myję nim ręce przed zakładaniem i ściąganiem soczewek. Czasem tym w płynie, czasem w kostce, czasem zmieniam na inne, ale zawsze wracam do Białego Jelenia.





Mydło to pachnie delikatnie, jak zazwyczaj zwykłe bezzapachowe mydło. Po namydleniu dłoni nie powstaje dużo piany, ale zwykle im mniej naturalny skład tym się bardziej pieni, co nie oznacza, że nie myje, bo właśnie wręcz przeciwnie- myje doskonale. Po myciu skóra jest gładka, miękka, nie wysuszona. Przejdźmy do składu.



Sodium Tallowate to substancja myjąca pochodząca z łoju wołowego. Miłośnicy wegańskich kosmetyków nie będą tym zachwyceni, jednak dalej jest to substancja naturalna. Sodium Cocoate to sól pochodząca z oleju kokosowego, również substancja myjąca. Sodium Chloride- sól kuchenna, poprawia właściwości myjące, ale może podrażniać skórę. Dwa ostatnie składniki mogą być stosowane w ograniczonych ilościach. Wodorotlenek sodu (INCI:Sodium Hydroxide) reguluje pH, a sól tetrasodowa kwasu etidronowego (INCI: Tetrasodium Etidronate) zwiększa trwałość kosmetyku. Nie zawiera żadnych substancji zapachowych ani barwników, za co ogromny plus. Poniżej pełny skład:

INCI: Sodium Tallowate, Sodium Cocoate, Aqua, Glycerin, Sodium Chloride, Sodium Hydroxide, Tetrasodium Etidronate.




Używacie kosmetyków, które są w sklepach od lat? Koniecznie dajcie znać :)

Ola