czwartek, 21 lipca 2016

Alterra żel pod prysznic Herbata Chińska Bio i Limonka Bio & Agawa Bio

Dzień dobry!

U mnie za oknem piękna pogoda, bezchmurne niebo i aura sprzyjająca wszelkim aktywnościom na świeżym powietrzu. Jeśli macie taką okazję to skorzystajcie z tego! Dzisiaj chciałam się z Wami podzielić moją opinią na temat żeli pod prysznic firmy Alterra. Piszę o dwóch, ponieważ mają podobne działanie, podobny skład, a zatem nie ma sensu rozdzielać ich na dwa posty.




Obydwa mają nawet podobne zielone opakowanie, kolor tego z limonką jest prawie przeźroczysty, natomiast ten z herbatą ma kolor intensywnie zielony, ale to zasługa organicznego barwnika CI 75810, który jest pochodną chlorofilu i zarazem barwnikiem spożywczym, a jego dopuszczalne dzienne spożycie wynosi 15mg/kg masy ciała. Nie ma się czego obawiać. Zapachy obydwa delikatne, ale mi bardziej przypadła do gustu chińska herbata, być może dlatego, że nie przepadam za zapachami limonkowymi i cytrynowymi, co nie zmienia faktu, że jest to dość świeży, kąpielowy zapach. Oba kosmetyki mają  certyfikat NaTrue i są odpowiednie dla wegan. 



Jeśli chodzi o użytkowanie to obydwa doskonale myją skórę, dość dobrze pienią jak na naturalne kosmetyki. Skóra po nich nie jest przesuszona, a po dłuższym czasie stosowania nic się nie stanie jak od czasu do czasu zapomnimy po prysznicu o nawilżaniu ciała. 



Skład obu jest zachęcający, zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy cenę, a jest to około 7zł za 250ml (w promocji zdarza się i około 5zł). Mogę się przyczepić do składnika , który występuje w obu żelach, a mianowicie Sodium Coco-Sulfate. Źródła podają, że jest to prawie to samo co SLS, ale trochę bardziej oczyszczony, mniej drażniący. Niby w porządku, ale jednak nie do końca, bo jest dużo środków pieniących, które podrażnień nie wywołują. Więcej o składnikach możecie przeczytać tutaj.

Chińska herbata:

INCI: Aqua, Glycerin, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Betaine, Aloe Barbadensis Leaf Juice*, Maris Sal, Parfum**, Camellia Sinensis Leaf Extract*, Sodium PCA, Sodium Cocoyl Glutamate, Disodium Cocoyl Glutamate, Alcohol*, CI 75810, Linalool**, Limonene**, Citral**, Citronellol**


Limonka i Agawa:
INCI: Aqua, Sodium Coco-Sulfate, Lauryl Glucoside, Betaine, Maris Sal, Citrus Limon Fruit Extract*, Agave Americana Leaf Extract*, Cymbopogon Flexuosus Leaf Oil, Sodium PCA, Disodium Cocoyl Glutamate, Sodium Cocoyl Glutamate, Alcohol*, Parfum**,Limonene**, Citral** Linalool**, Citronellol**, Geraniol**
*składniki z certyfikowanych upraw
**z naturalnych olejków eterycznych

Alterra ma jeszcze kilka produktów kąpielowo-prysznicowych, ale o nich napiszę kiedy indziej.

Miłego słonecznego dnia!

Ola

środa, 20 lipca 2016

Olej z nasion maliny

Cześć!

Co prawda sezon na maliny u mnie się już kończy, ale pewnie wiele z Was jeszcze może się zachwycać słodkim smakiem tych owoców. W Polsce jest ich pod dostatkiem, dlatego też jak kupiłam olej z nasion maliny (Rubus Idaeus Seed Oil) nie zdziwił mnie fakt, że pochodzi z naszego kraju, ale uśmiechnęłam się i pomyślałam "ale fajnie" (mam nadzieję, że nie tylko ja jestem dumna jak kupuję coś co zostało wyprodukowane u nas, najlepiej z naturalnych surowców). Swój zakupiłam na stronie Ecospa i jestem bardzo zadowolona z zakupów w tym sklepie. To teraz trochę o właściwościach.




Olej zimnotłoczony i nierafinowany, jeden z najlepiej poznanych i przebadanych pod względem właściwości i działania, ma ciemny żółto-złocisty kolor, jest dość rzadki jak na olej i nie ma zapachu malinowego. Raczej taki jak większość olejów, trochę orzechowy. 

Na zdjęciu na górze jest kropla oleju, na dolnym z lewej strony lekko rozsmarowany, a po prawej całkowicie wchłonięty dosłownie po chwili.



Co zawiera?
  • witaminy E i A
  • Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe (NNKT) omega-3 (alfa-linolenowy) i omega-6 (linolowy)- działają przeciwzapalnie, regenerująco, regulują rogowacenie naskórka, stymulują odporność skóry i powstawanie kolagenu i elastyny, przez co mogą się przyczynić do redukcji zmarszczek
  • kwas elagowy, który ma udowodnione działanie przeciwnowotworowe dzięki zawartości polifenoli

Jakie ma właściwości?
  • Przeciwzapalne i przeciwalergiczne- dlatego nadaje się do skóry wrażliwej i podrażnionej
  • Przeciwutleniające- to dla każdej skóry
  • Wygładzające, emoliacyjne- dla skóry suchej, szorstkiej
  • Wzmacnia naturalną barierę ochronną naskórka
  • Regeneracyjne- przyspiesza gojenie ran, oparzeń, odmrożeń
  • Nawilżające,  utrzymuje prawidłowy poziom wody w skórze
  • Kondycjonuje włosy



Olej z pestek malin może być stosowany bezpośrednio na skórę, bardzo szybko się wchłania, nie pozostawia tłustego filmu. Wiele źródeł podaje, że zawiera filtr UV, ale zależy to od procesu tłoczenia, od uprawy itd. zatem nie polegałabym wyłącznie na tym oleju jadąc na wakacje w ciepłych krajach, ale jeśli dana partia jest zbadana pod kątem ochrony przeciwsłonecznej, jak najbardziej można na nim polegać.  Olej można dodawać do własnoręcznie robionych kremów, lub do tych już gotowych dla wzbogacenia działania, można wykonać na nim masaż twarzy, nałożyć na włosy. Jak z każdym olejem jest wiele możliwości. Ja zazwyczaj robię na nim masaż twarzy, po którym skóra jest aksamitna i bardzo gładka, na pewno to zauważycie u siebie! Możecie również spróbować nałożyć olej na włosy i skórę głowy przed myciem, może akurat i Wasze włosy polubią malinę. Moje po takim zabiegu są bardzo miękkie i przyjemne w dotyku. Po wyschnięciu włosów czasem jeszcze rozcieram jedną kroplę w dłoniach i nakładam na końcówki. 


Mam nadzieję, że u Was się ten olej sprawdzi. Może już go używaliście? Jeśli tak, chętnie dowiemy się jakie są Wasze opinie :)

Ola

wtorek, 19 lipca 2016

Pomadki ochronne Sylveco brzozowa i rokitnikowa

Witam Was serdecznie!

Dzisiaj chciałabym się podzielić z Wami opinią na temat pomadek ochronnych polskiej firmy Sylveco. Mimo, że lato w pełni ja i tak zawsze mam przesuszone usta, dlatego stwierdziłam, że nie ma co czekać do zimy. Miałam okazję wypróbować dwie z trzech- brzozową i rokitnikową. 


Obydwie są bardzo ładnie zapakowane, w pudełeczka w stylu Sylveco, na których jest opisany jakiś składnik aktywny, w tym przypadku  rokitnik zwyczajny i brzoza biała. Na zewnątrz wszystko pięknie wygląda, natomiast niestety sama pomadka znajduje się w takim plastikowym opakowaniu (jak to pomadka), którego jeśli nie przytrzymamy po wykręceniu pomadki to sama się wsuwa do środka. Niby nic ale jest to bardzo denerwujące. Na szczęście minusów, więcej nie będzie.





Nie będę opisywać działania jednej i drugiej oddzielnie, bo działają podobnie, są skuteczne, natychmiast po użyciu przynoszą ulgę spierzchniętym ustom, nie kleją się, długo się utrzymują, a stosowane systematycznie nie pozwolą na pojawienie się suchych skórek czy pęknięć. Największą różnicę można zauważyć w zapachu. Brzozowa pomadka pachnie neutralnie, ma zapach wosku, a rokitnikowa cynamonu. Z obydwu jestem zadowolona, a zwłaszcza z ich składu, naprawdę jest świetny i nie ma się do czego przyczepić. Jeśli pomyślę sobie ile pomadek w życiu "zjadłam" to aż strach pomyśleć co by było jeśli używałabym dalej tych nienaturalnych...

Obydwie kosztują około 10zł

Na koniec skład INCI każdej z nich, a więcej o składnikach możecie przeczytać w zakładce składniki.


Pomadka brzozowa:
INCI: Butyrospermum Parkii Butter, Cera Alba, Glycine Soja Oil, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Oeonthera Biennis Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Betulin, Cera Carnauba.


Pomadka rokitnikowa:
INCI: Glycine Soja Oil, Cera Flava, Lanolin, Sea Buckthorn Oil, Butyrospermum Parkii Butter, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Oeonthera Biennis Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Betulin, Cera Carnauba, Cinnamomum Zeylanicum Bark Oil.

A Wy jakich pomadek używacie? Próbowaliście Sylveco? Jeśli nie, to gorąco polecam :)


Ola

poniedziałek, 18 lipca 2016

Naturalny dezodorant Crystal essence Lawenda i Biała herbata

Witajcie!

Jakiś czas temu pisałam o szkodliwości dezodorantów, kto nie czytał ma oczywiście taką okazję klikając TUTAJ. W poszukiwaniu naturalnych dezodorantów w drogeriach natrafiłam oczywiście na Alterrę i dezodorant w kulce Crystal essence. Zachwycona kosmetykami Alterry wybrałam kulkę o zapachu melisy i szałwii. Niestety jej zapach okazał się zapachem przyprawiającym mnie o mdłości i wolałam się nie smarować niczym niż kulką Alterry (muszę wypróbować jeszcze tą do skóry wrażliwej), dlatego niestety jej recenzji Wam nie napiszę, ale napiszę o znacznie bardziej trafionym dezodorancie jakim okazał się mineralny dezodorant w kulce Crystal essence z lawendą i białą herbatą. Kornelia testowała wersję z granatem i jej znowu ten zapach bardzo nie odpowiadał.



Producent zapewnia, że składniki w 100% są naturalne, dezodorant nie zawiera parabenów i soli aluminium. Nie brudzi ubrań, nie klei się, co mogę potwierdzić, ale tego, że natychmiast schnie już niestety nie. Chwilę trzeba odczekać żeby dezodorant wysechł, a najlepiej posmarować się jak mamy jeszcze chwilę na to żeby się ubrać. 



Zapach lawendy o wiele bardziej pasuje jako zapach dezodorantu, jest dość intensywny, ale szybko się ulatnia. Jeśli chodzi o skuteczność to z przekonaniem mogę powiedzieć, że produkt spełnia swoje zadanie. Nie mam problemów z nadmiernym poceniem się, co jednak w przypadku testu dezodorantu byłoby zaletą, ale myślę, że u większości osób ten dezodorant mógłby się sprawdzić.

Co do składu to oczywiście pełny opis każdego składnika znajdziecie w zakładce składniki. Najbardziej kontrowersyjnym składnikiem jest tutaj Potassium Alum czyli ałun potasowy, który występuje w naturalnym środowisku jako minerał. W swoim składzie zawiera glin czyli aluminium, który bardzo jest krytykowany przez środowisko "ekomaniaków", ponieważ wiąże się go z coraz częstszym występowaniem raka piersi. Jednak dotyczy to innych soli glinu, takich jak Aluminium Chlorhydrate czy Aluminium Zirconium. Można o tym przeczytać na stronie PubChem (to chemiczna baza danych). Tam też dowiemy się że ałun potasowy nie jest sklasyfikowany jako czynnik sprzyjający powstawaniu raka. Ale czy glin występujący naturalnie ma inny wpływ na nas jak te sole, które otrzymywane są chemicznie? W jakim stopniu wchłania się w naszą skórę? Tego dokładnie nie wiadomo, są różne opinie. Oczywiście na opakowaniu znajduje się różowa wstążka, co ma zachęcić do kupna tych, którzy wiedzą, że sole aluminium w dezodorantach są szkodliwe, a ten ich nie zawiera.



Przez ten niepewny ałun poszukiwania dezodorantu uważam za niezakończone i szukam dalej.

Na koniec skład INCI:
Water/Aqua, Potassium Alum, Hydroxyethylcellulose, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Camellia Sinensis Leaf Extract, Sodium Bicarbonate, Benzoic Acid, Zinc Gluconate.

Pozdrawiam,

Ola

sobota, 16 lipca 2016

Certyfikaty kosmetyków naturalnych cz. II

Witajcie!

Dzisiaj kolejna porcja informacji na temat certyfikatów kosmetyków naturalnych. Od razy przejdę do rzeczy, a jeśli ktoś nie czytał części pierwszej to zapraszam do lektury klik.

COSMOS



To organizacja powstała w 2002 roku ze współpracy pięciu istniejących już organizacji (Ecocert, BDIH, COSMEBIO, ICEA, Soil Association) w celu ujednolicenia i zharmonizowania standardów produkcji kosmetyków naturalnych na całym świecie, tak aby były jasne i klarowne dla wszystkich konsumentów. Głównymi założeniami są propagowanie używania produktów pochodzenia naturalnego i organicznego, odpowiedzialne używanie naturalnych źródeł surowców z poszanowaniem środowiska, produkcja z poszanowaniem ludzkiego zdrowia i środowiska. Do standardowego logo tych pięciu organizacji dodaje się teraz napis COSMOS ORGANIC lub COSMOS NATURAL.

I jeszcze pięć najważniejszych wytycznych dotyczące składników kosmetyków:
  • Woda musi spełniać standardy higieny;
  • Minerały i składniki pochodzenia mineralnego muszą mieć naturalne pochodzenie i nie mogą być modyfikowane przez reakcje chemiczne;
  • Nie można używać surowców modyfikowanych genetycznie;
  • Surowce nie mogą być toksyczne i muszą być biodegradowalne;
  • Lista surowców nieorganicznych, które są dopuszczone do użytku jest bardzo krótka i zawiera np. niektóre konserwanty
Więcej na: www.cosmos-standard.org


DEMETER



To niemiecka organizacja powstała w 1924 roku, która zrzesza producentów ekologicznych, nie tylko kosmetyków, ale także żywności, upraw, materiałów takich jak wełna i bawełna. Uważana jest za jedną z najbardziej restrykcyjnych i bardzo ciężko jest dostać taki właśnie certyfikat. Stowarzyszenie kontroluje składniki kosmetyków od uprawy przez produkcję po gotowe wyroby kosmetyczne. Zabronione jest używanie chemicznych środków ochrony roślin, sztucznych nawozów, a w gotowych kosmetykach składników syntetycznych.

Więcej na: www.demeter.org.pl


ICEA



To włoska organizacja, certyfikująca oprócz kosmetyków żywność, tekstylia, biopaliwa czy eko-budownictwo. 

Kosmetyki z tym znakiem są:

  • bezpieczne, naturalne, pozbawione chemikaliów, parabenów, pochodnych ropy naftowej i składników modyfikowanych genetycznie
  • przyjazne dla środowiska 
  • kontrolowane od pojedynczego składnika po końcowy produkt
  • kompatybilne ze skórą tak aby zminimalizować ryzyko alergii
  • zapakowane w ekologiczne opakowania
  • nie testowane na zwierzętach

Więcej na: www.icea.info


EKOZNAK



To polski znak, który przyznawany jest od 1998 roku przez Polskie Centrum Badań i Certyfikacji dla produktów detergentów, kosmetyków, zabawek czy obuwia. Produkty te muszą spełniać kryteria dotyczące ochrony zdrowia, środowiska i ekonomicznego wykorzystywania surowców naturalnych w całym procesie powstawania i "życia" wyrobu.

Więcej na: www.pcbc.gov.pl


ECOGARANTIE



To belgijski certyfikat, który przyznawany jest dla środków czystości, środków do prania oraz produktów do pielęgnacji ciała. Głównym założeniem jest to, że produkt nie może zachwiać równowagi pomiędzy ludźmi, roślinami i zwierzętami, przy uwzględnieniu kryteriów jakościowych i ekonomicznych. Konsumenci mogą być pewni, że produkt jest ekologiczny i bezpieczny. Restrykcyjne zasady mówią o użyciu jak największej ilości surowców pochodzenia roślinnego z ekologicznych upraw, zakazie używania pochodnych parafiny, surowców modyfikowanych genetycznie. Nie wolno testować produktów na zwierzętach. Oczywiście sam produkt jak i opakowania muszą być biodegradowalne.

Więcej na: www.ecogarantie.eu


Jak widać wszystkie organizacje mają podobne założenia, różnice w zasadach certyfikacji są niewielkie, ale bardzo dobrze, że jest ich tak wiele, w tylu krajach. Dzięki takim instytucjom rośnie świadomość konsumentów, że to czego używają ma ogromne znaczenie dla ich zdrowia, przez to producenci są zmuszeni dostosować się do wymagań rynku. 

O certyfikatach można by było pisać i pisać, jest ich naprawdę dużo, dużo więcej, ale myślę, że udało mi się przybliżyć najważniejsze z nich w krótki i prosty sposób :)

Życzę Wam miłej soboty!

Ola

czwartek, 14 lipca 2016

Certyfikaty kosmetyków naturalnych cz. I

Czy zastanawialiście się kiedyś co oznacza to, że kosmetyk ma jakiś certyfikat? Co więcej, co ten certyfikat oznacza? To, że na opakowaniu jest napisane "naturalna moc alg" i  widnieją kolory zieleni i błękitu kojarzące się z ekologią nie oznacza, że w środku znajdziemy same naturalne składniki. Aby mieć pewność, że skład preparatu przyniesie nam tylko korzyści (a w najgorszym przypadku nie zaszkodzi) warto zwrócić uwagę, na certyfikaty kosmetyków.

Niestety certyfikowanie kosmetyków nie jest procedurą tanią. Oczywiście każdy kosmetyk może ubiegać się o certyfikat, ale tylko firmy mające większy zastrzyk gotówki mogą sobie na to pozwolić. Certyfikacja pojedynczego kosmetyku może kosztować kilka tysięcy euro i często jest tak, że musi być powtarzana np. co roku. Nie oznacza to jednak, że certyfikat można kupić! Owszem trzeba za niego zapłacić, ale również trzeba spełnić szereg norm i wytycznych dotyczących pozyskiwania, przechowywania surowców, sposobu produkcji, pakowania, dystrybucji... dosłownie niekończąca się opowieść, a co roku audytorzy reprezentujące daną jednostkę certyfikującą sprawdzają czy aby nie doszło do złamania jakiejkolwiek procedury.

Na stronach internetowych możecie przeczytać bardzo wiele szczegółowych informacji na temat certyfikatów, kryteriów jakie trzeba spełnić aby je otrzymać, natomiast ja chciałabym w skrócie napisać Wam o kilku z nich, bez wdawania się we wszystkie szczegóły, ponieważ różnice między certyfikatami niekiedy są niewielkie. Zapewniam, że można tym certyfikatom zaufać, dlatego jeśli zobaczycie kosmetyk z jednym z poniższych obrazków możecie być pewni, że naturalny jest nie tylko z nazwy.


ECOCERT


To organizacja która powstała w 1991 roku we Francji. Od początku swojej działalności zajmuje się ochroną środowiska, a od 2002 roku również certyfikuje kosmetyki. ECOCERT wyróżnia dwa rodzaje kosmetyków, a każdy z nich musi zawierać co najmniej 95% składników pochodzenia naturalnego oraz: 

Kosmetyk organiczny:





-minimum 95% składników roślinnych musi pochodzić z upraw organicznych
-minimum 10% wszystkich skłądników musi pochodzić z upraw organicznych








 Kosmetyk naturalny:





-minimum 50% składników roślinnych musi pochodzić z upraw organicznych
-minimum 5% wszystkich składników musi pochodzić z upraw organicznych







Organizacja również ma określone reguły jakich składników nie wolno używać, co powinno znajdować się na opakowaniu i jakie to opakowanie powinno być (przyjazne środowisku, poddające się recyklingowi).

Dozwolone jest użycie 5 konserwantów, które są identyczne z naturalnymi, ale ze względów ekologicznych syntezuje się je w laboratorium, są to:
-alkohol benzylowy
-kwas sorbowy i jego sole
-kwas benzoesowy, jego sole i estry
-kwas salicylowy i jego sole
-kwas dehydrooctowy (DHA)

Zawartość konserwantów nie może przekraczać 5% wszystkich składników.

Więcej na www.ecocert.com.


NATRUE




NATRUE to organizacja utworzona w 2007 roku, w zależności od ilości zawartych składników pochodzenia naturalnego wyróżnia 3 poziomy certyfikacji:

1. Kosmetyki organiczne: zawierają minimum 95% składników pochodzących z ekologicznych upraw.

2. Kosmetyki naturalne zawierające składniki organiczne: minimum 70% składników pochodzących z ekologicznych upraw.

3. Kosmetyki naturalne: składniki powinny mieć naturalne pochodzenie, ale nie jest konieczne aby były z ekologicznych upraw.

Dopuszczone jest używanie konserwantów w nieograniczonej ilości (w przeciwieństwie do ECOCERT i COSMOS), takich jak:
-alkohol benzylowy
-kwas sorbowy i jego sole
-kwas salicylowy i jego sole
-kwas benzoesowy i jego sole
-kwas dehydrooctowy (DHA) i jego sole
-kwas propionowy i jego sole
-kwas mrówkowy i jego sole

Więcej na: www.natrue.org


BDIH


Organizacja ta powstała w 1951 (!) roku w Niemczech, czyli ma już 65 lat o czym możemy przeczytać na stronie BDIH. Została założona przez zrzeszenie producentów środków kosmetycznych, higieny osobistej, farmaceutyków, dbających o produkcję jak najwyższej jakości produktów. 

Kosmetyki, które posiadają ten certyfikat muszą spełniać wiele kryteriów: składniki muszą pochodzić z naturalnych surowców z ekologicznych kontrolowanych upraw, nie mogą być testowane na zwierzętach. Mogą zawierać surowce pochodzenia organicznego, ale zabronione jest używanie składników syntetycznych, organiczno- syntetycznych oraz syntetycznych silikonów, barwników, substancji zapachowych, parafiny, innych pochodnych ropy naftowej oraz substancji pochodzących od martwych zwierząt (np. kolagen zwierzęcy, olej z żółwia, olej z norki). 

Dopuszcza się stosowanie niektórych konserwantów takich jak: alkohol benzylowy, kwas salicylowy i jego sole, kwas benzoesowy, kwas sorbinowy i jego sole. 

Producent musi zapewnić, że proces produkcji jest bezpieczny dla środowiska, a opakowania kosmetyków są ekologiczne i łatwo podlegają procesowi biodegradacji.

Więcej na: www.bdih.de



SOIL ASSOCIATION



To niezależna brytyjska organizacja pozarządowa, powstała w 1946 roku. Jej zakres jest bardzo szeroki, ponieważ oprócz certyfikowania kosmetyków zajmuje się ekologicznym rolnictwem, przemysłem prowadzonym w sposób ekologiczny, żywnością i dbaniem o środowisko naturalne. Standardy dotyczące kosmetyków powstały jednak dopiero w 2002 roku.

Po podjęciu współpracy z innymi jednostkami certyfikującymi (BDIH, Ecocert, Cosmebio i ICEA) i utworzeniu instytucji COSMOS od 2017 roku będą obowiązywały dwa nowe oznaczenia kosmetyków:


Pierwszy z nich będzie się znajdował na kosmetykach organicznych, opartych o oleje i ekstrakty roślinne, 95% składników musi być pochodzenia organicznego, a jeśli składników organicznych jest od 70-95% wtedy ta liczba procentowa musi być napisana na opakowaniu. Drugi, czyli kosmetyk naturalny, może ale nie musi zawierać składników organicznych. Składniki w obu przypadkach muszą być bezpieczne dla człowieka i środowiska, nie mogą być modyfikowane genetycznie. Produkty nie mogą zawierać sztucznych barwników, konserwantów, parabenów, pochodnych ropy naftowej, a ich opakowania muszą być biodegradowalne

Więcej na: www.soilassociation.org


VEGAN SOCIETY



Jest to certyfikat nie tylko dla wegetarian i wegan, ale także dla wszystkich, którzy uważają, że testowanie kosmetyków na zwierzętach to zwykła fanaberia. Kupując produkt z tym znaczkiem mamy pewność, że żaden składnik nie ma pochodzenia zwierzęcego i zarówno składniki jak również produkt nie były testowane na zwierzętach. Co ciekawe organizacja ta powstała w 1944 roku.

Więcej na: www.vegansociety.com


COSMEBIO
Organizacja powstała w 2002 roku we Francji. Oprócz dbania o jakość kosmetyków dba o to aby firmy posiadające ten certyfikat prowadziły działania marketingowe zgodne z prawdą. Są dwa rodzaje certyfikatów: BIO i ECO, które ładnie zilustrowane są na stronie

BIO certyfikat oznacza:
-co najmniej 95% składników naturalnych lub pochodzących z naturalnych źródeł;
-co najmniej 95% składników roślinnych pochodzi z certyfikowanego rolnictwa ekologicznego;
-co najmniej 10% całego produktu pochodzi z certyfikowanego rolnictwa ekologicznego.

ECO certyfikat oznacza:
-co najmniej 95% składników naturalnych lub pochodzących z naturalnych źródeł;
-co najmniej 50% składników roślinnych pochodzi z certyfikowanego rolnictwa ekologicznego;
-co najmniej 5% całego produktu pochodzi z certyfikowanego rolnictwa ekologicznego.

Więcej na: www.cosmebio.org


Certyfikatów jest naprawdę bardzo dużo, ale żeby Wam się nie znudziło czytać, to kończę na dzisiaj, a jutro pojawi się post z częścią drugą.

Miłego wieczoru :)

Ola

środa, 13 lipca 2016

Lawenda od podszewki


Czy używaliście kiedyś kosmetyków zawierających lawendę? Czy lubicie jej zapach? Ja lawendę uwielbiam, może dlatego, że kojarzy mi się z cudownymi wakacjami w Chorwacji gdzie pola lawendy rozciągały się aż po horyzont, a na każdym straganie można było kupić pachnący woreczek z kwiatami tej rośliny. 



Przejdźmy do rzeczy, bo nie o wakacjach chcę Wam dzisiaj napisać tylko o właściwościach i zastosowaniu lawendy, która jest używana w pielęgnacji skóry już od czasów starożytnych. Sama nazwa Lavandulae pochodzi od łacińskiego słowa lavare, które oznacza "kąpać się". Rzymianie w swoich łaźniach używali lawendy do kąpieli w celu odprężenia się, zrelaksowania, a także jako środka zapachowego. 



Największe zastosowanie ma olejek lawendowy, który pozyskuje się kwiatów zbieranych w lipcu i w sierpniu, ale same kwiaty też można wykorzystać np. do zrobienia naparu. Eteryczny olejek lawendowy wykorzystywany jest w wielu postaciach (czysty i jako dodatek do kosmetyków) i na różne problemy.

Lawenda w kosmetykach

Właściwości kosmetyczne lawendy są ogromne. Może być ona stosowana właściwie do każdego rodzaju skóry, ponieważ oczyszcza i tonizuje, ma działanie pobudzające, poprawiające ukrwienie i odżywienie skóry, dlatego nadaje się do skór zmęczonych, szarych i starzejących się. Silne właściwości przeciwgrzybicze i przeciwbakteryjne pozwalają zastosować lawendę w kosmetykach do cery problematycznej, trądzikowej. Co jest bardzo ważne, te właściwości sprawiają, że lawenda jest naturalnym konserwantem i przedłuża trwałość naturalnych kosmetyków, w których się znajduje! Na ten temat jest wiele publikacji naukowych, w których udowodnione jest przeciwbakteryjne i przeciwgrzybowe działanie olejku lawendowego. 

Olejek lawendowy jest również dodatkiem do leków stosowanych w poważniejszych schorzeniach takich jak atopowe zapalenie skóry, łuszczyca, egzema, czy trudno gojące się rany, oparzenia słoneczne. Może być stosowana w kosmetykach redukujących blizny i rozstępy. Napar z lawendy ma właściwości przeciwbólowe, uspokajające, łagodzące, można go pić zamiast melisy na wieczór, ale może podrażniać błonę śluzową żołądka i jelit.

Lawenda stymuluje wzrost włosów, ogranicza ich wypadanie, zapobiega przetłuszczaniu się, dlatego z dużą skutecznością można stosować preparaty z lawendą na włosy i skórę głowy. Ja czasami dodaję kilka kropel olejku lawendowego do oleju, który nakładam na włosy przed myciem. 


Lawenda na moim ogródku :)

Szukając kosmetyków z lawendą nie można wspomnieć o kosmetykach Biolaven, które są oparte głównie o lawendę i olej z pestek winogron. Alterra w swoich mydełkach w kostce ma jedno z lawendą, które pachnie przepięknie. Kolejnym kosmetykiem jest dezodorant w kulce Crystal Essence z lawendą i białą herbatą. Te kosmetyki zdecydowanie mogę polecić. 

Tego olejku używam jako dodatek do olejowania włosów

Lawenda w kuchni

Jako ciekawostka, wspomnę tylko, że lawenda jest rośliną jadalną. Można spożywać jej kwiaty, a także liście, dlatego aromat lawendowy można wykorzystać na wiele sposobów. Kiedyś robiłam cukier lawendowy, ale w internecie można znaleźć całą masę przepisów na ciasteczka, nalewki, herbaty, a nawet lawendowe masło. Stosuje się ją jako przyprawę do mięs. Mnie najbardziej kuszą ciasteczka i muszę się spieszyć, bo lawenda teraz kwitnie na moim ogrodzie. Z Chorwacji pamiętam też lawendowy miód, który u nas nie jest taki popularny.

Dzisiaj zebrałam trochę kwiatów lawendy z ogródka i zrobiłam z nich napar. Taką wodę lawendową mam zamiar używać jako toniku do twarzy i w postaci mgiełki na włosy. Znalazłam też przepis na naturalny dezodorant z olejkiem lawendowym i na pewno go zrobię. Zobaczymy co z tego wyjdzie, o tym w następnym poście:)

Miłego dnia, 

Ola



poniedziałek, 4 lipca 2016

Apteka vs Drogeria, czyli gdzie kupować kosmetyki



Czy kupowane w aptece równa się lepsze, skuteczniejsze, na pewno będzie działać?

Ostatnio zostałam zapytana czy tak zwane kosmetyki apteczne są skuteczne. Nie lubię niczego od razu skreślać, ani namawiać nikogo do tego żeby coś stosował lub nie, dlatego odpowiedziałam, że niekoniecznie. Mina rozmówczyni była lekko zdziwiona i pomyślałam, że pewnie jest więcej takich osób, które myślą, że jeśli kupi się kosmetyk w aptece to na pewno będzie skuteczniejszy, jest bardziej szczegółowo przebadany, nie będzie powodował alergii...

Dermokosmetyki, bo tak też są nazywane, budzą większe zaufanie ze względu na miejsce sprzedaży i ze względu na przeznaczenie. Są to przecież kosmetyki które mają pozytywnie oddziaływać na różne dolegliwości i defekty skory. Mają likwidować trądzik, walczyć z suchą, atopową skórą, rozstępami, bliznami, plamami, zaczerwienieniem, naczynkami… Można wymieniać bez końca.

Niestety mało kto wie, że kosmetyki apteczne podlegają takim samym przepisom jak wszystkie inne kosmetyki. Nie ma znaczenia gdzie je kupujemy, w aptece, w drogerii czy w kiosku istnieje jedno prawo zawarte w ustawie o kosmetykach. To, że dermokosmetyki raczej kupimy tylko w aptece jest chwytem marketingowym firm kosmetycznych, które chcą aby ich kosmetyki były sprzedawane w aptece (co wzbudza większe zaufanie), a nie w spożywczym za rogiem.

W aptece natomiast według prawa nie można sprzedawać kosmetyków które wyłącznie upiększają- apteczny kosmetyk ma leczyć, korygować, działać na różne defekty, czyli podkład, który kryje niedoskonałości takie jak trądzik czy blizny może być sprzedawany w aptece, natomiast taki na którym jest napisane, że skóra po jego nałożeniu staje się rozświetlona już niestety nie, nawet jeśli efekt krycia jest podobny.

Osobiście uważam, że istnieje bardzo cienka linia między jednym a drugim. Teoretycznie o zwykłym kremie z parafiną możemy powiedzieć ze działa na suchą skórę, ponieważ parafina tworzy okluzję, zapobiega odparowaniu wody, a zatem może "leczyć" suchą, atopową skórę…

To samo dotyczy tak zwanej "hipoalergiczności" kosmetyku. Coś takiego jak hipoalergiczny kosmetyk nie istnieje. Zawsze ktoś może być uczulony na chociażby jeden składnik zawarty w preparacie i niestety to już dyskwalifikuje hipoalergiczność. Może być tak, że firma robi badania na osobach, które mają alergię na wiele składników i podczas tworzenia receptury używają tylko półproduktów, które alergizują w niewielkim stopniu i bardzo rzadko, wtedy ryzyko jest zminimalizowane, ale należy pamiętać, że nigdy nie jest zminimalizowane do zera.

Błędne koło, ale pozostaje nam być czujnym i sprawdzać składy, bo nie zawsze to co w aptece jest lepsze, tym bardziej ze zazwyczaj jest droższe i spodziewamy się spektakularnych efektów, a tych zazwyczaj nie ma. Mam nadzieję, że Was nie przestraszyłam, absolutnie nie namawiam do nie kupowania w aptece tylko chciałabym, żeby Wasza czujność w tym miejscu, do którego pewnie macie zaufanie, nie została uśpiona :)

Krótko, ale teraz będziemy pisać więcej, bo w zeszłym tygodniu się obroniłyśmy i na pewno będziemy miały dużo więcej czasu na dzielenie się z Wami naszymi kosmetycznymi doświadczeniami.

Miłego wieczoru :)


Ola